czwartek, 18 października 2018

Gwiazdka II - Austryja po raz pierwszy (i na pewno nie ostatni)

O tym, że kocham Austryję (pisownie specjalnie "zła", pochodząca z XVII wieku... Mój blog, więc mogę), pewno jeszcze nie wiecie. To od tej chwili już wiecie.  I pewno wiecie (albo chociaż domyślacie się) że artykuły o niej dość często pojawiać się tu będą.
Za niedługo, bo 26 października najlepszy kraj na świecie obchodzi swe narodowe święto, upamiętniające podpisanie układu dotyczącego niezależności w 1955 roku.
Z tej okazji ja, jako prawdziwa Polka i patriotka, harcerka itd, też świętuję!
Dzień, Bogom dzięki, wypada w piątek, więc zadanie będzie ułatwione.
A może też chcecie świętować? Nie z powodu Austromanii (choć w sumie jeśli, tak jak ja, "cierpisz" na ten stan umysłu to już Cię lubię) a po prostu - żeby poznać obcy kraj, kulturę, kuchnię itd?
W dzisiejszym artykule przedstawię Wam kilka moich sposobów na uczczenie tego dnia.

1. Austryjacka Uczta 

Szukając przepisów, które mogłabym tu przedstawić, początkowo się przestraszyłam. Większość z nich jest pełna mięs wszelakich, co dla mnie, od ponad trzech lat wegetarianki było dość przykre. Jednak nie poddałam się i przedstawiam Wam pomysły na pyszne (tak myślę, sama będę je przygotowywała pierwszy raz dopiero 26 października) potrawy

Omlet cesarski, który zaskoczył mnie swą ciekawą formą podania
https://www.kuchnia-domowa.pl/przepisy/dania-glowne/446-omlet-cesarski

Kokosröllen to istny cud! Dostępny tylko w Austrii, a szkoda... Choć w sumie może to czyni je tak wyjątkowe? Znalazłam przepis na domową wersję tych pysznych, kokosowych słodyczy. A, dopiero przy ostatniej korekcie artykułu zauważyłam, że fakt, iż przepis jest w języku niemieckim może niektórym (Bogom dzięki nie mi) sprawić problem. Ale myślę że tłumacz stron od Google pomoże. 
http://himmlischesuessigkeiten.blogspot.com/2011/07/kokosrollchen.html

Semmelknödel - knedle ze starych bułek
http://viennesebreakfast.com/kuchnia-austriacka-semmelknodel-knedle-bulki/

Tort Sachera, czyli boskie ciasto (naprawdę boskie)
https://www.mojewypieki.com/przepis/tort-sachera

Do tego poszukaj w Kuchniach Świata Almdudlera - najlepszej na świecie Boskiej Ambrozji i uczta gotowa.

2. Austryjacka Muzyka

Dzień ten spędź słuchając dzieł mego jedynego krasza, Wolfcia Mozarta *krzyk zwariowanej pseudofanki: Awwww!!! kochaaam awww!! ^^ <3 <3*
Szczególnie polecam jego mszę żałobną (Requiem), idealną do nauki lub innych form pogrążania się w depresji. 

I jeszcze kilka innych głupotek, można słuchać jadąc pociągiem/autobusem/tramwajem i śmiać się w duchu z tych wszytkich ludzi myślących Kolejna pusta nastolatka co pewno słucha teraz Bibera lub też ustawić sobie na dzwonek w telefonie i jeszcze bardziej śmiać się z ich reakcji gdy ktoś udowodni Wam swą sympatię i jakimś cudem zadzwoni. Lub też po prostu słuchać w domowym zaciszu, dla czystej przyjemności. Albo na następnej szkolnej dyskotece po kryjomu podmienić listy z piosenkami na nie właśnie i wreszcie dobrze się bawić przy normalnej muzyce.


 
   


Nie, to nie błąd matrixa. Tak, "filmiki" te wyglądają identycznie na pierwszy rzut oka. 



Szczególnie polecam wydrukować sobie jakieś proste nuty i spróbować zagrać utwór na pianinie/fortepianie/innych rzeczach w tym stylu. Nie potrafisz? Trudno, nauczysz się!

3.  Austryjackie Zdjęcia

A może dostąpiłeś/aś boskiego zaszczytu i tak jak ja byłeś już w Austrii? Otwórz album i pooglądaj zdjęcia (w moim przypadku narobiłam ich kilka tysięcy, myślę, że nie da się opuścić tego kraju bez tylu zdjęć). Piękne góry, widoki, architektura, bajeczne miasta, słodycze i inne jedzonko którego nie ma w Polsce i raczej nie będzie... 

I tyle z mych pomysłów. Myślę, że ich realizacja zajmie mi całe popołudnie... Swoją drogą bardzo, ale to bardzo lubię pisać o Austryji. Napiszcie, czy chcecie o niej więcej ciekawostek i innych głupotek, dobrze?

                                                                                                        AndroMeda

niedziela, 7 października 2018

Gwiazdka I - Godzina Siódma Rano

Fraszki to wszytko, cokolwiek myślemy...
Gwiazdki to wszytko, cokolwiek spotykamy w życiu i wyda nam się... gwiazdką! Po prostu. Rzeczą cudną, wartą uwagi, błyszczącą niczym gwiazda na tle szarości życia codziennego. Gwiazdki, podobnie jak gwiazdy, występują w ilościach olbrzymich. I także trzeba umieć ich szukać. Poza tym żeby takową zobaczyć, trzeba jakiś czas spędzić przeciętnie, o ile nie źle, tak jak żeby zobaczyć gwiazdę konieczne jest kilkanaście minut patrzenia w ciemne, nierozświetlane żadnymi ognistymi kulami niebo. 
Nie cierpię pisać wstępów jako oddzielnych... postów? Post tak jakoś głupio brzmi, jakbyście mieli się tu zagłodzić. Artykułów? Zbyt poważnie! Dlatego też Krótkie Formy Z Pogranicza Literatury, mające w sobie cechy artykułów, przemyśleń, felietonów, gawęd, opowiadań, opisów i tak dalej od chwili tej nazywać będę Gwiazdkami, nie mylić z gwiazdami. 

Bogowie... To był najdłuższy wstęp, jaki napisałam w mym życiu... Nie wstępując dłużej, zapraszam do zapoznania się z Gwiazdką I


*

Szósta rano... Dla niektórych godzina nieziemska, środek nocy. Dla innych zwyczajna pora dnia, czas, w którym muszą śpiesznie przygotowywać się do opuszczenia ciepłego domku. Do tej właśnie grupy zaliczam się i ja. Jednak motywuje mnie wtedy wiedza, że po szóstej nadchodzi siódma (wow, odkrycie stulecia!). A siódma jest godziną zaprawdę uroczą. Albowiem to czas podróży różnistych, przynajmniej dla większości licealistów, a wnioskując z ludności przebywającej o tej godzinie w pociągu, również studentów oraz pracowników. Siódma to piękny czas tylko dla siebie, czas refleksji nad własnym życiem. Nie doceniamy go sobie. Większość ludzi siedzi/stoi ze smutnymi wyrazami twarzy, wgapiona w swe telefony komórkowe lub zeszyty, których treść należałoby przyswoić tak około do godziny ósmej... Niezbyt przyjemnie, co? Dodawszy do tego wszechobecny brak miejsca, strasznie głośne rozmowy na dość głupie tematy oraz fakt, że po pięciu przystankach trzymania się ręką za umieszczony dość wysoko uchwyt zaczyna ona boleć, sytuacja wygląda nieciekawie, co?
Zmieniając temat, całkowicie bez sensu (choć może z sensem, aczkolwiek ukrytym): szczęście. Ludzie dzielą się na szczęśliwych i nieszczęśliwych. Niektórzy... No dobra, z własnego doświadczenia niestety wiem, że zdecydowana większość jest przekonana, że szczęście to bogactwo, znajomości, władza i inne głupoty w tym stylu. A zdecydowana mniejszość jest szczęśliwa. Ale jak ona to czyni?
Człowiek szczęśliwy, jak i człowiek nieszczęśliwy jadą tym samym pociągiem, stoją obok siebie. Pierwszy widzi same zalety, drugi wady. Pierwszy dziękuje za wszystko, drugi nie.
Pierwszy cieszy się, że może jechać pociągiem, mimo że musi stać. Woli to od długiej, pieszej drogi.
Drugi jest zły, że nie stać go na skuter, żeby szybko dojechać na miejsce.
Pierwszy, nawet gdyby mógł, nie chciałby jechać skuterem do szkoły. Teraz przynajmniej może powtórzyć informacje przed kartkówką. Poza tym nie chciałoby mu się o tak nieludzkiej godzinie myśleć o zasadach ruchu drogowego. I może nawet zamknąć oczy, przez chwilę nie myśleć o niczym, tylko słuchać pięknej muzyki dzięki boskiemu wynalazkowi, jakim są słuchawki.
Drugi narzeka w głębi siebie, że jego słuchawki nie tłumią zewnętrznego hałasu, przez co nie słyszy muzyki tak dobrze.
Pierwszy słucha Mozarta, który motywuje go do życia.
Drugi słucha disco-polo, wysysającego z niego siły życiowe.
Pierwszy traktuje pociąg jako wspaniałą okazję poznania nowych ludzi.
Drugi jest wściekły, ponieważ nie ma choć chwili prywatności, nawet w drodze.
Rozumiecie, o co chodzi? Mam nadzieję.
Chciałabym pokazać, że godzinę siódmą rano da się lubić. A teraz ćwiczenie na kreatywność!
Za co jeszcze lubimy siódmą rano - pokażę Wam kilka moich przykładów, jednak mile widziane komentarze z własnymi pomysłami.
-Za moment wejścia do cieplutkiej szkoły z zimnej ulicy
-Za Mozarta, którego muzyki można posłuchać całkiem za darmo, choćby w pociągu czy autobusie, bez płacenia niewyobrażalnej sumy za bilet na koncert
-Za dodatkowy czas na powtórzenia przed sprawdzianami podczas drogi do szkoły
-Za kawę, często ratującą życie
-Za wiarę, że najgorszy element dnia - poranek - już za nami i teraz będzie tylko z górki

Artykuł ten wybrałam na początek nie bez powodu. W tym tygodniu zaczął się rok akademicki, więc biedni licealiści (czyt. ja) muszą doceniać każdą drobnostkę, żeby nie zwariować, kiedy limit pasażerów kolei przekroczony jest kilku(nasto)krotnie. Tak, docenianie drobnostek to sposób na bycie szczęśliwym, ale i po prostu niewariowanie. Jakie to jest piękne w swej oczywistości...

                                                                                                                             AndroMeda